Błąkają się po świecie, niespokojne dusze
Mijamy się codziennie
Nie słysząc nawet trzepotu białych skrzydeł
Czujemy wzajemną obecność w powiewie
Błękitnego oceanu
Czasem się wzruszamy, śmiejemy się szczerze
W płomieniu pamięci
Zamykamy pokornie oczy.
***
Lodowate powietrze smaga mą twarz, lecz na policzkach czuję tylko delikatne ukłucia. Moje ubrania falują na wietrze, widzę to w blasku księżyca. Nie boję się, że ktoś mnie zobaczy. Robiłam to setki razy, taka jest moja natura. Macham śnieżnobiałymi skrzydłami jeszcze raz, by nie zderzyć się z czubkami drzew, po czym przygotowuję się do lądowania.
W powietrzu czuję się tak samo dobrze, jak na ziemi. Uderzam nogami o twarde podłoże i zginam kolana. Rzucam szybkie spojrzenie między drzewa, po czym jedną krótką myślą rozkazuję schować się skrzydłom. Schylam się i z pobliskich krzaków wygrzebuję ukryty plecak, który dla lepszego efektu wysmarowałam mchem i grudkami ziemi. Jego odkryta zawartość była by dla mnie zgubą.
Mieszkam niedaleko, w wielkim domu z bali. W pobliżu nie ma żadnego innego budynku, co gwarantuje mi swobodę i mniejsze ryzyko odkrycia. Nie czuję się samotna. Czasami kontaktuję się z innymi, takimi jak ja. Ale wolę się trzymać od nich z daleka, po części ze względu na moją przeszłość.
Do teraz wspomnienia tamtej szkoły powodują u mnie nieprzyjemne drgawki. Nie zapomnę tego, co mi zrobili. Jak przystało na swoją rasę, powinni być dobrzy, dumni, i muszą mieć wiele innych pozytywnych cech. Tak mi powiedziano i tak ja sama przeczytałam. Właściwie zawsze uczyłam się dobrze, ale gdy dowiedziałam się o sobie prawdy, wiedziałam że to nie ja, tylko moje umiejętności. Ulepszone umiejętności.
posłali mnie do specjalnej szkoły. Mimo wszystkiego prędko wyszłam na w pełni wykształconą osobę i inni mogli mi tylko pozazdrościć.
- Ale nie mam teraz czasu o tym myśleć - mruknęłam.
Szybkim krokiem zbliżam się do niskiego ogrodzenia. Przeskoczyłam je bez obaw i wylądowałam w stercie liści, których nie grabiłam od tygodni. Wygrzebując się z nich pomyślałam, że przyszedł czas na porządki. Następnie skierowałam się w stronę werandy, popchnęłam już otwarte drewniane drzwi i jak zwykle przywitał mnie mój ulubiony aromat pomarańczy. Mam bzika na punkcie tego owocu.
Zdejmując niepotrzebną warstwę ubrań, w postaci dodatkowych kurtek (nocny wiatr jest na prawdę chłodny, a ja nie mogę używać chwały), zawołałam po imieniu Ali, mojego prawie rocznego szczeniaczka. Wykonując jedno z prostszych zadań, znalazłam ją w dość ponurym miejscu i szczerze z miejsca pokochałam.
Wracając do teraźniejszości, po chwili zobaczyłam małą, futrzastą kulkę pędzącą do mnie z zawrotną prędkością, co trochę mnie przerażało. Jednak jestem szybsza i zdążyłam ją pochwycić.
- Ali! Co ty robisz? - krzyknęłam, próbując ją pogłaskać za uszami. - Uspokój się. Już.
Pies posłuchał. Znieruchomiał i zaczął pożerać mnie tym swoim błagalnym wzrokiem.
- Coś do mnie? Telefon? Ktoś dzwonił? - patrzę mu prosto w oczy.
Ali zeskoczyła ze mnie i powoli poczłapała do komody w głębi pokoju. Nigdy nie zwracam na nią uwagi, ale coś teraz ewidentnie przyciągnęło do niej psa. Wydała z siebie krótkie szczeknięcie i wskazała nosem górę. Koperta.
Nie widziałam jej przedtem. Leżała w cieniu. Na jej wierzchu eleganckim pismem było wypisane moje nazwisko i imię. Adres niepotrzebny, i tak znalazła by mnie wszędzie. Tak, koperta.
Wzięłam ją do ręki. Obawiam się jej zawartości. Mimo to po chwili rozerwałam papier i wyciągnęłam zawartość. To samo pismo, jak te na wierzchu.
- Droga Rune - czytam na głos. - W ten niesamowicie piękny poranek Rada postanowiła, a raczej wybrała, najodpowiedniejszego kandydata na wiadome ci stanowisko. Nie mieliśmy żadnych problemów, wynik był wiadomy. Nie przeciągając niepotrzebnie, na stanowisko Mówcy Historii wybraliśmy...ciebie, Rune. Ciebie i twoje zdolności. Wracasz do naszej kochanej szkoły. Wracasz do Alphekki, domu Stwórcy! Bardzo z tego powodu się cieszymy. Mamy nadzieję że zdążysz na Ceremonię Otwarcia. Leć za światłem, Rada Białych.
Serce zamarło mi na kilka sekund, na prawdę. Wypuściłam list z dłoni, powoli upadł na podłogę i zaszelestał. Musiałam oprzeć się o komodę, takie mdłości dopadły mnie w jednym momencie.
Teraz żałuję, że jestem wykwalifikowanym Aniołem.
__________________________________________________________
1 rozdział...Uff, już za mną. :) 2 już się szykuje, ale nie pojawi się bez waszych komentarzy. Wystarczy mi chociażby mała uwaga co do dalszego ciągu. Może macie jakieś pomysły? Podobają się wam początki? Pozdrawiam.
__________________________________________________________
1 rozdział...Uff, już za mną. :) 2 już się szykuje, ale nie pojawi się bez waszych komentarzy. Wystarczy mi chociażby mała uwaga co do dalszego ciągu. Może macie jakieś pomysły? Podobają się wam początki? Pozdrawiam.
JESTEM ZAKOCHANY W OPOWIADANIU <3
OdpowiedzUsuń